TEST: Pier Audio MS-880 SE – ma ogromną ochotę do grania.
Pier Audio MS-880SE
Pier Audio to producent pochodzący z Francji. Markę tę założyło troje pasjonatów urządzeń audio. Oprócz elektroniki, która jest (corowym) sektorem producenta znajdziemy również zespoły głośnikowe i to aż trzy modele oraz dedykowany subwoofer.
Elektronikę Francuzi podzieli na dwie linie – seria GOLD zawiera pięć modeli wzmacniaczy hybrydowych plus dwa zestawy – końcówka z dedykowanym przedwzmacniaczem, odtwarzacz CD, przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC.
W serii klasycznej znajdziemy modele zintegrowanych wzmacniaczy lampowych, a na dokładkę zestaw lampowych monobloków również z dedykowanym przedwzmacniaczem lampowych.
Marka Pier Audio jest oficjalnie zarejestrowana i chroniona przez depozyt w Narodowym Instytucie Własności Przemysłowej „Institut national de la propriété industrielle” (publikacja INPI -2011-03-04 (BOPI 2011-09). Siedziba mieści się w pobliżu Vendôme (41 – Loir et Cher), jeśli mielibyście ochotę zajrzeć - do czego producent zachęca.
BUDOWA/WYGLĄD:
Recenzowany MS-880SE to wzmacniacz hybrydowy, w sekcji wzmacniacza napięciowego wykorzystuje trzy podwójne triody 6N11, a w sekcji wzmacniacza prądowego parę bipolarnych Sankenów 2SA1216/2SC2922 na stronę.
6N11 to Chińskie nazewnictwo lampy E88CC, w USA 6922, a w Rosji 6N23P-EV. Ten typ lampy jest bardzo ceniony w stopniach wejściowych i układach przedwzmacniaczy audio, 6N11 to nic innego jak podwójna trioda małej mocy o średnim wzmocnieniu.
Zasilacz zbudowany jest w oparciu o ponadwymiarowych rozmiarów transformator sieciowy, cztery kondensatory po 10 000 uF.
Producentowi udało się wykrzesać 100W mocy dla obciążenia 8Ω przy zniekształceniach ok. 2%.
Osiemset osiemdziesiątka wyposażona jest w przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek typu MM i trzy wejścia liniowe oraz wejście na końcówkę mocy zrealizowane za pomocą przyzwoitych gniazd RCA.
Przód to gruba płyta, w tym wypadku koloru złotego. Pośrodku mamy wskaźnik poziomu sygnału oraz sporą gałkę poziomu głośności. Oprócz tego na przednim panelu jest włącznik sieciowy, selektor źródeł wraz z informacją załączonego źródła w postaci diody LED przy wybranym wejściu oraz podłużne otwory, za którymi kryją się żarzące lampy wejściowe.
Tylny panel to rząd wejść RCA plus masa dla gramofonu, gniazdo sieciowe IEC oraz solidne terminale głośnikowe. Do kompletu otrzymujemy metalowy pilot zdalnego sterowania oczywiście w kolorze złotym.
Szczerze to trochę mnie korciło, aby podmienić lampy, a mam kilka par, które wykorzystuję w przedwzmacniaczu gramofonowym. Podpowiem – na pewno warto zwrócić uwagę na Siemensy CCa, Philipsy SQ czy Valvo.
BRZMIENIE:
Dostarczony wzmacniacz miał u mnie prawie dwa tygodnie „grania do kotleta”, kiedy odtwarzał trochę radia, Spotify czy Tidala, rzadziej gramofon.
Po tym okresie z kawą i dobrym ciachem przystąpiłem do właściwego odsłuchu, przygotowany notes właściwie nie był mi potrzebny, od pierwszego strzału pokazał o co mu chodzi.
Pier już od samego początku pokazuje swoje najlepsze strony brzmienia – już na pierwszy rzut ucha można poczuć fenomenalną melodyjność, gładkość w średnicy bez natarczywości, ale z dobrą dynamiką dołu pasma. Zatem zgodnie z założeniami łączy to co dobre w triodzie i tranzystorze.
Zacznę od środkowej części pasma, bo ta wydaje mi się być jedną z bardziej charakternych i wyróżniających się w całości brzmienia wzmacniacza.
Zacząłem od płyty Anny Marii Jopek, w utworze „Twe Usta Kłamią” Pier Audio doskonale odwzorowuje emocje i barwę wokalu, przekaz ten jest przy okazji doskonale zobrazowany w przestrzeni.
Następny był Tadeusz Nalepa – trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż rola średnicy jest kluczowa w prezentacji 880tki, przy czym jest ona lekko forowana do przodu. Gibson Tadeusza brzmi doskonale, każdy detal i atak jest przekazany w sposób wciągający, każde uderzenie strun kostką ma dobrą artykulację i atak.
Na bardzo dobrym poziomie stoi również stereofonia, sposób tworzenia szerokiej i głębokiej przestrzeni przychodzi z łatwością, nie jest to może chirurgiczna precyzja źródeł dźwięku, ale też niczego nie brakuje przy tej skali, która jest momentami zyskująco ogromna.
Generalnie brzmienie Pier Audio nie jest ospałe czy zmęczone, jest pewna lekkość, a całość płynie dość zwartym tempem. Mam wrażenie, że niczego specjalnie nie brakuje, zatem jest tu wszystko, a dodatkowo domieszka miodnej średnicy.
I tak właśnie jest w zakresie tonów najniższych, są one nasycone i gęste zarazem, delikatnie zaokrąglone na skraju pasma. Bas ma bardzo dobry efekt tempa, nie wychodzi przed szereg, a pojawia się tam, gdzie być powinien. Potrafi być przy tym delikatny, lecz o umiarkowanej rozdzielczości.
Tony wysokie to z kolei oaza subtelności, są gładkie i czyste zarazem. Soprany nie epatują słuchacza mnogością fajerwerków, czy nadmierną suchością blach perkusji. Odniosłem wrażenie, że bardziej starają się uzupełnić przekaz niż być z przodu. Dzięki temu tak naprawdę można się skupić na tym odcinku, gdzie dzieje się najwięcej. Nie odczułem też ich braku, zwyczajnie uzupełniają całość w kulturalny sposób. Nie brakuje im bowiem siły czy charakteru, ale nie są one w stylu „i” na końcu, pewnie doskonale spiszą się tam, gdzie mamy twardy materiał głośnika wysokotonowego.
Możliwości dynamiczne wzmacniacza są również jego mocną stroną, w ostatnim czasie dużo odsłuchiwałem koncertów organowych, głównie Bacha i przyznam, iż Pier Audio MS-880 SE czuł się w nich jak ryba w czystej wodzie. Mamy tu absolutnie wszystko, podane z lekkim ociepleniem i plastycznością całego przekazu.
PODSUMOWANIE:
Mój pierwszy kontakt z produktami Pier Audio i od razu miłe zaskoczenie. Wzmacniacz MS-880 SE łączy doskonale zalety lamp elektronowych i tranzystora, a przy okazji możemy odrobinę zmienić barwę poprzez zmianę lamp w sekcji wzmacniacza napięciowego. Brzmienie Pier Audio z pewnością nie jest nudne, wręcz odwrotnie i czuć, iż wzmacniacz ma ogromną ochotę do grania. Dużą zaletą są tony średnie przepełnione muzykalnością, a gdy dodamy łatwość kreowania przestrzeni, mamy coś miłego na długie godziny słuchania bez zmęczenia. Doskonale sprawdza się w muzyce klasycznej i ciężkim brzmieniu, wszystko mieści się w harmonii i spójności przekazu, a poszczególne zakresy pasma są pieczołowicie i precyzyjnie zszyte. Jest jeszcze coś - otóż doskonale sprawdzi się z zespołami głośnikowymi, ale tymi ciut za jasno grającymi.